poniedziałek, 3 marca 2014

Od Shiawase cz. VII

Jeszcze przez chwilę nie wierzyłam w to, co się stało. Tasuke, jak on mógł? Powiedział tylko tyle i zostawił- nie wierzę! Rozmyślania przerwał mi znowu ten potwór.
-A więc, skoro pozbyliśmy się zbędnego balastu, to możemy rozpocząć budzenie twojej mocy. To jest mój pomocnik, dzięki któremu osiągniemy nasz cel- odezwał się całkiem do rzeczy wskazując na wilka, który dopiero co wszedł do komnaty.
-Witam, jestem Burū- odezwał się przybysz.
Ta sierść, ten kolor. Dopiero teraz byłam w stanie go ujrzeć. Do tej pory znajdował się w zacienionym miejscu pomieszczenia. Jednak, gdy wstąpił w światło pochodni... Nie możliwe. Co się ze mną dzieje? Ten jasnoniebieski kolor. Nie wierzyłam. Moje marzenie stało tuż przede mną, jednak w roli czarnego charakteru. I ja się pytam- jak tu nie mówić, że mam pecha???
-Shiawase-wydukałam.
On się uśmiechnął! Uśmiechnął się do mnie! Czy to możliwe? Czułam się wspaniale. Przez chwilę nawet zapomniałam o tym potworze i o Tasuke, który mnie zostawił. Teraz liczył się dla mnie tylko Burū.
-Kyōfu, obiecuję, że do końca tego tygodnia obudzimy w niej tę moc- odezwał się niebieskofutry do mojego arcy wroga!
A więc on ma na imię Kyōfu, już samo imię wywołuje dreszcze. Poczułam jeszcze większą złość na mojego arcy. Skąd on wytrzasnął Burū i dlaczego on mu pomaga. Wydało mi się to podejrzane, ale już miałam plan, jak się wszystkiego dowiem.
Kyōfu opuścił komnatę i zostałam w niej tylko ja i niebieskofutry.
-Od czego zaczniemy?-spytałam.
-Jak się nazywasz?-spytał oschłym tonem (nie wiem dlaczego).
-Shiawase. Ale to nie na temat!- warknęłam.
-Od teraz ja decyduję co jest na temat- uciął krótko, jednakże widziałam jak przez twarz przebiegł mu uśmiech.
-A więc mamy obudzić w tobie moc. Jakie zaklęcia znasz do tej pory?
-Przywoływanie pomocnika, zdolności magiczne i po gruncie szybkość błyskawicy- powiedziałam zadowolona.
-Tylko tyle?-zgasił mnie.
-Tak, a masz coś do tego?
-Widzę, że nie będzie z tobą łatwo. Z jakiego pochodzisz klanu?
-Midori- powiedziałam już spokojniej, a niebieskofutry, który do tej pory zapalczywie notował coś w swoim notatniku, znieruchomiał.