Wyszliśmy z jaskini i przystanęliśmy na pobliskiej polanie. Łapa nadal
mnie bolała, ale nie skarżyłam się na to. Usiedliśmy pod czereśnią.
Musiałam to zrobić. Instynkt mi tak podpowiadał.
- Witaj piękna czeremcho! Jak się miewasz? - odpowiedział mi szum liści i zdziwiony głos Akreona.
- Cherry? Co ty robisz?
- Nic... to tylko... eh... Po śmierci rodziców zostałam sama. To już
wiesz. Ale nie wiesz, że zostałam wtedy sama wśród wielu pięknych drzew,
drzewa te były to piękne, różowe wiśnie i cudowne czereśnie. W pewnym
momencie byłam tak samotna, że zaczęłam widzieć w nich przyjaciół.
Zaczęłam z nimi rozmawiać, a teraz.... przez to nie mogłam zostać w
żadnej watasze w której dotychczas byłam. Do puki nie trafiłam tu.
- Rozumiem cię. Przykro mi z powodu twoich rodziców. - powiedział Akreon. On naprawdę mnie rozumiał.
- Słuchaj... muszę ci coś powiedzieć. Jestem w... - zawahałam się...
<Akreon?>