środa, 19 lutego 2014

Od Kiyuko cz.II

Chwilkę przysłuchiwałam się ciszy, ale nagle stało się coś co odwróciło moją uwagę. Oczy zaczęły mnie mocno piec, parę łez kapnęło o ziemię i nagle ból był nie do zniesienia. Wkrótce jednak ustąpił. Jednak z jakim skutkiem! Zamiast czarnej pustki zaczęłam powoli widzieć normalne barwy, nareszcie! Rozglądnęłam się po wielkim świecie. Popatrzyłam przed siebie - miałam racje, to rzeczywiście były skały. Nagle przed moimi oczyma przeleciał motylek, mama coś tam mówiła ale nie to było teraz najciekawsze! Skrzydlaty maluch usiadł na jakimś kwiecie, lecz zaraz potem wzleciał w powietrze. Zgadnijcie co zrobiłam. No oczywiście, że go goniłam! Przede mną były piękne zielone trawy. Podejrzewałam, że jestem na łące szczeniaków o której tyle opowiadała mi mama! Rozglądnęłam się dookoła, motylek poleciał już gdzieś do nieba i nie mogłam go gonić, więc przycapnęłam pod krzaczkiem podziwiając okolice. Zauważyłam jakiś ruch w trawie, kto to mógł być? Nagle coś na mnie naskoczyło! Padłam na ziemię.
- Hejo Yuko! - wyszczekał jakiś wilk
- Yummey? - zawołalam - Zejdź ze mnie!
- Eh... no dobra Yuk.
- Nie mów tak na mnie! Możesz nazywać mnie po imieniu, lub zwracać się do mnie "Yuko", ale nigdy jako "Yuk"!
- No weź! Wyluzuj Yuk! - spiorunowałam go wzrokiem - No dobra! Niech ci będzie... Yuk. - zaczął się śmiać
- Otaczają mnie... - nie zdążyłam dokończyć
- ...idioci? - dokończył Yummey
- Zgadłeś psinko! - zaśmiałam się, o dziwo nie obraził się, a wręcz przeciwnie! Zaczął się śmiać razem ze mną. Może nie powinnam być taka wredna?
- Wiesz co Yuk?
- Co?
- Całkiem spoko z ciebie gość! Ale ja chyba pójdę już trochę pospacerować, nudzi mi się na tej polance...
- Spoko, ja tu zostanę. Jak znudzi ci się już chodzenie bez celu, wróć na łąkę! Pobawimy się!
- Dobrze! - uśmiechnęłam się... no co! To mój starszy brat... urodził się aż 0,1 sekundy przede mną! Zmieniając temat.. zaczęłam oddalać się od łąki, a moim oczom ukazała się przepiękna grota otoczona wodą. Weszłam do tej sadzawki i podreptałam na drugą stronę. W jaskini o dziwo było bardzo jasno, na podłodze leżały jednak różne szamańskie flakoniki z pięknymi miksturami i talizmany. Ciekawe jak taki flakonik jest odczuwalny w dotyku? Wzięłam do pyszczka jeden, lecz upadł mi i potłukł się, a jego zawartość rozlała się po podłodze. Co ja zrobiłam?! Zaczęłam płakać... co jeżeli ta miksturka była ważna? Co jeśli wyrzucą mnie z watahy?! Moja łza spadła na potłuczone szkło, a ono zaczęło błyszczeć. Przestałam płakać. Co się działo? Oślepił mnie jakiś blask, a gdy odzyskałam panowanie nad oczami przede mną nie było już wielu tysięcy małych kawałeczków szkła, lecz jeden piękny flakonik z miksturką w środku! Czyżbym umiała naprawiać przedmioty łzami?! Odkryłam swoją moc! Oczarowana powoli odłożyłam flakonik na swoje miejsce i czmychnęłam z jaskini. Skierowałam się do wodopoju, gdyż chciało mi się pić. Oślepiło mnie jakieś światło! Wśród tej jasności mrużąc oczy udało mi się dostrzec kontur jakiejś postaci... jednorożec?!
C.D.N